Wczoraj Wam ją pokazałam, dziś krótka refleksja (dopiero się narodziła – wybaczcie opóźnienie). Dlaczego leżajska szopka tak mnie czaruje? Najpierw porywa mnie niezliczona ilość jej elementów: kowal w kuźni, górale przy ognisku, wałkująca ciasto gospodyni, czy bernardyn wychodzący z kościółka, to tylko skromne przykłady. W szopce nie znajdziemy aniołka grającego „Jingle bells”, nie słychać też kolęd… i bardzo dobrze! Tylko delikatne stukanie kowala i dźwięk sygnaturki (nb. rozlegające się poza czasem liturgii nabożeństw) przypomina obecnym w świątyni wiernym, że w bocznej kaplicy jest „niecodzienna dekoracja”.
Ktoś powie, że taka rozbudowana szopka jest zbyt jarmarczna, że wielość elementów odwraca uwagę od betlejemskiej stajenki. Myślę jednak, że ustawienie żłóbka w otoczeniu tętniącego życiem miasteczka ma sens. Boże Narodzenie powinno przenikać całe nasze życie, powinno być widoczne we wszystkim, co robimy. Każda czynność jest odpowiednia do chwalenia Boga, a ten, kto się modli tylko na kolanach… bardzo mało się modli.
Zauroczyła Ciebie ta szopka, szkoda,że nie mogę zobaczyć jej na żywo 🙂
K+M+B
Christus Mansionem Benedicat – niech Chrystus mieszkanie błogosławi
———–
a blog jest naszym wirtualnym mieszkaniem więc niech Twoje Ewciu pobłogosławi szczodrze …
❗
Dziękuję Malino! Amen. 🙂
Bardzo ładna ta szopka. 🙂