Gdy widzisz zakonnicę…

„Gdy widzisz zakonnicę… przeżegnaj się!” – pomyślał pewien dres, przechodząc koło benedyktynki. Przeżegnał się więc. Obok zakonnicy szedł też drugi mężczyzna.
– Jak pani myśli, dlaczego on się przeżegnał? – zagadnął benedyktynkę.
– Nie wiem. Może jak mnie zobaczył.
Rozmówca przyjrzał się siostrze uważnie i powiedział: „faktycznie, dla takiej kobiety to nawet przeżegnać się warto!”*

*Historia zasłyszana od znajomej benedyktynki. 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii niezbyt poważne i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na Gdy widzisz zakonnicę…

  1. Tomasz pisze:

    A co on sobie myślał? Tylko brzydule maja prawo być zakonnicami? Dopiero musiał popatrzeć , by rozpoznać zakonnicę. Pozdrawiam Ewuniu 😀

  2. Vojtek pisze:

    Ewo. Do lata coraz bliżej. Ogólnie to życie pędzi bardzo szybko. Plaża w Helu od strony pełnego morza jest chyba najładniejsza w Polsce. Zapraszam na Hel w imieniu Kaszubów.

    Ja specjalnie przesądny nie jestem. Ale unikam czarnych kotów. I jak spotykam kominiarza to się chwytam z guzik. Trochę nie za bardzo to wygląda bo jedyne guziki często mam nie obrażając nikogo przy rozporku. I jest problem.
    Kiedyś u nas na podwórku mieszkała piękna dziewczyna. I poszła do zakonu. Długo się zastanawiałem dlaczego? „Zastanawiam się wiec jestem”
    Vojtek

  3. Cinnamon Girl pisze:

    To pewnie przesąd z grupy tych, co to na widok czarnego kota trzeba splunąć przez lewe ramię.
    Razu pewnego szłam z siostrą od babci (daaaaawne czasy), czarne kocisko przemknęło przed nami, a moja siostra odczyniła urok spluwając….. Dodam tylko, że stałam po jej lewej stronie.
    Od tamtej pory nic do czarnych kotów nie mam, przesądna przestałam być, a co do zakonnicy…może faktycznie było warto. 🙂
    Pozdrawiam ciepło 🙂

  4. Malina M* pisze:

    Ech te Benedyktynki, pracowałam dla Nich w Krzeszowie … ile się nasłuchałam 😉 ale może lepiej ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

  5. Malina M* pisze:

    Najwspanialsza była maleńka wiekowa siostrzyczka ze Lwowa. Poruszała się szybkim truchcikiem czyli kurcgalopkiem, ogarniała podwórze gospodarcze a potem zakasała rękawy, podkasała habit i wdrapała się na wielki przedpotopowy traktor. prowadziła jak szatan. A jaka z niej była erudytka, Ewciu – tyytuł profesorski lekko.

Skomentuj Leatrice Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

😉 😐 😡 😈 🙂 😯 🙁 🙄 😛 😳 😮 mrgreen.png 😆 💡 😀 👿 😥 😎 ➡ 😕 ❓ ❗